Dyniowy tofurnik z masłem orzechowym
Na początku września przeprowadziliśmy się do "nowego" mieszkania. Inne mieszkanie oznacza też inny piekarnik, który nie chce ze mną współpracować. Mówię Wam, kompletnie nie mogę go wyczuć i ogarnąć. Temperatura 180 stopni to dla niego z 580.
Momentalnie fajczy pieczone frykasy, więc przez blisko godzinę muszę przy nim czatować. Nie pomaga przenoszenie ciast, ciasteczek na niższe poziomy, pieczenie w niższej temperaturze. Ten piekarnik jest napędzany przez samego Belzebuba!
Tofurniczka upiekł mi w 30 minut, co jest jakimś rekordem. I tak potrzymałam dla pewności jeszcze 15 minut w niższej temperaturze, bo po takich przebojach nie chcę zostać z niczym (i tak bym zjadła, ale ciii). I wiecie co? Wyszedł genialny. Kremowy, miękki, lekko puszysty z minimalnie przypieczonym wierzchem, ale i tak miał być pokryty czekoladą, więc no problem.
Chyba się dogadaliśmy.
Momentalnie fajczy pieczone frykasy, więc przez blisko godzinę muszę przy nim czatować. Nie pomaga przenoszenie ciast, ciasteczek na niższe poziomy, pieczenie w niższej temperaturze. Ten piekarnik jest napędzany przez samego Belzebuba!
Tofurniczka upiekł mi w 30 minut, co jest jakimś rekordem. I tak potrzymałam dla pewności jeszcze 15 minut w niższej temperaturze, bo po takich przebojach nie chcę zostać z niczym (i tak bym zjadła, ale ciii). I wiecie co? Wyszedł genialny. Kremowy, miękki, lekko puszysty z minimalnie przypieczonym wierzchem, ale i tak miał być pokryty czekoladą, więc no problem.
Chyba się dogadaliśmy.