Byłam chyba na każdej diecie świata. South beach, kopenhaska (tiaa) i inne, których nazw wolę nie pamiętać. Zawsze coś się chudło, a później to było różnie. Gdy 2 lata temu przeszłam na weganizm, przez kilka miesięcy sporo mnie ubyło. Dodatkowo miałam "przyjemność" mieć pewną operację, która wymagała niejedzenia przez dłuższy czas. Od tamtej pory ważę tyle samo, dwa lata z tą samą cyferką. Niby ładną, ba nawet bardzo ładną, ale waga nie odzwierciedla tego tłuszczyku tu i ówdzie. Toteż postanowiłam zrzucić około 5 kilogramów. Dla niektórych jest to bułka z masłem, jednak nie dla mnie, gdzie mój organizm jest bardzo przyzwyczajony do obecnego stylu życia. Aktualnie nie tyję, nawet jak dużo jem, ale też nie chudnę.
Pamiętam, że bardzo przyjemną dietą (brrr) była metoda Michaela Montignaca. Podobał mi się rozkład posiłków i to co jadłam. Nie musiałam trzymać się sztywno określonych produktów. Dodatkowo nie była za bardzo wymagająca, nie byłam też głodna. Ale...jak ją zweganizować?
Na czym polega Metoda Montignaca przedstawiam poniżej, na przykładowym dziennym jadłospisie. Gdy odżywiamy się nie będąc wege, ustalenie swojego menu jest banalnie proste, na weganizmie sprawa wygląda trochę inaczej.
Będę próbowała opracować kilkanaście przepisów dla tej metody, umieszczę przykładowe dania, oczywiście wszystko zgodne z weganizmem. Swoje zmagania będę publikowała na blogu, może ktoś będzie miał ochotę skorzystać. Bardzo chcę schudnąć! I wrócić do biegania :)
Dzień pierwszy
20-30 minut przed śniadaniem należy zjeść owoc, np. jabłko, nie wolno bananów
Śniadanie (węglowodanowe plus chude białko plus warzywa)
Płatki owsiane (nie błyskawiczne) + 200 ml mleka ryżowego + garść borówek amerykańskich (do śniadania można jeść tylko owoce jagodowe ze względu na fermentację, oprócz tego dżem słodzony fruktozą lub ksylitolem, suszone śliwki, morele lub figi po 2-3 sztuki) + 2 pomidory.
Śniadanie polega na łączeniu pełnych ziaren z chudym "nabiałem", czyli w tym przypadku mleko i jogurty roślinne.
Do KAŻDEGO posiłku należy zjeść 200-300 gram warzyw.
Obiad (białko (lub białko-tłuszcz) plus węglowodany w postaci warzyw)
W oryginale je się białko, czyli mięso, ryby, ser z dowolną ilością tłuszczu (wszystko to może być smażone) oraz warzywa-czyli węglowodany. Na weganizmie sprawa się komplikuje, ponieważ "nasze" białko to jednocześnie węglowodany. Na przykład czerwona soczewica w 100 g posiada 20 g białka oraz 40 g węglowodanów, dlatego należy zrezygnować z dodatku olejów roślinnych.
Doskonale na posiłek białkowo tłuszczowy nadaje się tofu naturalne, ponieważ zawiera 3 g węglowodanów i 12 g białka w 100 g. Gdy jemy tofu, możemy je smażyć, zrobić tofucznicę lub kotlety, wszystko to z warzywami, ale bez żadnych zbóż. Jeżeli w posiłku przeważają węglowodany z jakiegoś produktu, np.
kiełbasek sojowych, dla równowagi należy zjeść większą ilość warzyw.
Na obiad proponuję również rośliny strączkowe bez tłuszczu + warzywa. Idealne będą pieczone lub grillowane kotlety z fasoli, ciecierzycy, soczewicy. Ja dziś zjadłam 3 sztuki pieczonego falafela (bez mąki, same warzywa) plus dużą porcję sałatki z warzyw.
Podwieczorek
Kilka sztuk orzechów lub pestek (z małą ilością węglowodanów), np. migdałów, orzechów brazylijskich lub pestek słonecznika czy sezamu. Oczywiście podwieczorek kończymy warzywami.
Kolacja (węglowodanowa plus chude białko plus warzywa)
Makaron pełnoziarnisty tylko i wyłącznie spaghetti 80-100 gram, gotowany al dente ( 6-7 minut) + sos z kurek
Idealna kolacja nie powinna zawierać żadnych cukrów, nawet fruktozy. Można jeść pełne ziarna takie jak makaron pełnoziarnisty lub durum, ryż brązowy lub grube kasze. Dodatkiem może być dowolny sos warzywny lub naturalny jogurt sojowy.
Poniżej przedstawię kilka zasad co do samej metody (w skrócie MM). Posiłkuję się książką autora
Skomponowanie diety jest trudne, ponieważ produkty białkowe są jednocześnie węglowodanowymi.
Mam nadzieję, że zasady są w miarę przejrzyste. Wiem, że to wszystko wydaje się strasznie skomplikowane, ale jak już się wejdzie w temat i przyswoi parę rzeczy, to metoda nabiera sensu i łatwo jest ją zrozumieć.
Warto zaopatrzyć się w jogurty i mleka sojowe (lub inne roślinne), bez dodatku cukru i z możliwie najmniejszą ilością tłuszczu oraz przede wszystkim tofu tradycyjne.
Nie jestem żadną specjalistką, ani dietetyczką. Eksperymentuję z dietą (z głową) i nie jestem pewna jej efektu. O każdej zmianie będę informowała na blogu.
Jeżeli macie jakieś uwagi proszę o zostawienie komentarza lub wiadomość e-mail na